Szkolenie BHP na odpiernicz czy porządnie? Oto jak naprawdę powinno wyglądać i kto się tym zajmuje

Szkolenie bhp przeprowadzone na miejscu

Nie wiem jak Ty, ale ja na hasło „szkolenie BHP” przypominam sobie tamto biuro, w którym na dzień dobry dostałem stertę ksero i kazali mi „tylko podpisać, że wszystko rozumiem”. No pewnie! Aż za bardzo rozumiałem, że nikomu nie chciało się tego robić na serio. Szybki podpis, kawa, ciasteczko i do pracy. A potem? Potem wiertarka pod napięciem leży na stole jak bomba z opóźnionym zapłonem.

A przecież BHP to nie żadne „a tam, znowu ten nudziarz z prezentacją”, tylko coś, co może dosłownie uratować tyłek. Twój, mój i każdego w firmie.

Dobra, to lecimy z tematem. Będzie konkretnie, bez urzędowego ględzenia – jakbyśmy pogadali przy piwie (albo przy herbacie, jeśli jesteś z tych rozsądniejszych).

Co to właściwie jest to całe BHP i po co komu szkolenie?

Wyobraź sobie, że wchodzisz pierwszy raz do pracy, a tam masz obsługiwać maszynę, która wygląda jak połączenie transformera z blenderem. I co teraz? Naciśniesz pierwszy lepszy guzik, bo wygląda znajomo? No nie bardzo.

BHP to nic innego jak instrukcja „jak nie zginąć w pracy i jeszcze wrócić do domu o własnych siłach”.

Szkolenie BHP ma Ci powiedzieć:

  • czego lepiej nie dotykać (bo prąd kopie, nie?)
  • jak pracować tak, żeby nie zrobić sobie krzywdy,
  • co zrobić, jak kolega się nagle złoży jak scyzoryk,
  • a czego absolutnie NIE robić, nawet jeśli „zawsze tak się robiło”.

Bez tego? Nawet nie wolno Ci ruszyć z miejsca. Tak mówi prawo. I zdrowy rozsądek.

Czy każde szkolenie BHP wygląda tak samo? Spoiler: NIE

Tu nie ma jednej wersji dla wszystkich, jak przy Burgerze Drwala. Są różne rodzaje:

1. Wstępne – czyli „hej, witamy na pokładzie!”

Obowiązkowe dla każdego nowego pracownika, praktykanta, a nawet ucznia na praktykach. Składa się z dwóch części:

  • ogólnej – najczęściej prowadzi ją specjalista BHP (ten od gadki, że „gaśnica to nie ozdoba”),
  • stanowiskowej – prowadzona przez Twojego przełożonego albo innego „weterana”.

Bez tego szkolenia nie możesz nawet włączyć ekspresu do kawy w firmie, jeśli jest na prąd (a jest).

2. Okresowe – czyli „czas na przypomnienie”

To takie BHP 2.0 – bo i przepisy się zmieniają, i człowiek zapomina. No i czasem trzeba komuś uświadomić, że nie, gniazdka się nie naprawia nożem do pizzy.

Przykłady:

  • pracownicy fizyczni – co rok (bo ryzyko większe),
  • biurowi – co 5–6 lat (tak, nawet przy komputerze można sobie kuku zrobić – RSI nie śpi),
  • kierownicy i właściciele – co 5 lat (tak, szef też musi się szkolić – nie tylko liczyć faktury).

To trochę jak przegląd samochodu – niby jeździ, ale lepiej sprawdzić, czy nie cieknie z niego olej.

Kto może prowadzić takie szkolenie? I czy kuzyn z YouTube’a się liczy?

No nie. Tu nie wystarczy znać „księcia BHP” z TikToka. Szkolenie BHP mogą prowadzić tylko konkretne osoby.

Ogólne? Proszę bardzo:

  • specjalista BHP z odpowiednimi uprawnieniami,
  • pracodawca, ale tylko jeśli sam przeszedł szkolenie dla pracodawców i zna temat jak własną kieszeń.

Stanowiskowe? Tu potrzebny ktoś, kto:

  • zna dany sprzęt jak pilot kokpit,
  • najlepiej pracował na tym stanowisku wcześniej – nie ktoś, kto widział to tylko na obrazku.

I błagam – prezentacja w PowerPoincie z 2003 roku to nie szkolenie. To kara.

Jak wygląda dobre szkolenie BHP?

Mam taką teorię: po dobrym szkoleniu BHP człowiek wie, jak się zachować podczas ewakuacji, a nie tylko gdzie leży pączek na przerwie.

Dobre szkolenie:

  • angażuje – czyli nie przysypiasz jak na wykładzie z historii mebla w XVI wieku,
  • pokazuje realne przypadki – np. „co zrobić, jak kolega utknie w wózku widłowym” (true story),
  • pozwala zadawać pytania – i nie zbywa ich tekstem „to w regulaminie masz”,
  • uczy rzeczy, które naprawdę mogą się przydać – jak bandażować, jak wezwać pomoc, jak wyjść z budynku, który płonie (oby nigdy nie trzeba było).

Złe szkolenie? To takie, po którym pamiętasz tylko smak kawy z automatu.

Dlaczego BHP „na odpiernicz” to proszenie się o kłopoty?

Bo wypadki zdarzają się nie tylko w filmach. I to zazwyczaj nie wtedy, gdy ktoś robi coś skomplikowanego – tylko podczas najprostszych czynności.

Pamiętam, jak znajomy grafik przewrócił się na kablu od przedłużacza i połamał sobie palec. KABLU. OD. MONITORA.

A co dopiero na budowie, w magazynie, w fabryce…

Jeśli szkolenie było robione na odwal, to potem jest tak:

  • nikt nie wie, gdzie jest gaśnica,
  • wszyscy panikują na sygnał alarmu,
  • a pierwsza pomoc to „masuj gdzieś w okolicy serca”.

To trochę jak z jazdą bez pasów – niby szybciej, wygodniej… dopóki nie uderzysz w drzewo.

Najczęstsze wtopy na szkoleniach BHP

Niektóre firmy są mistrzami świata w unikaniu obowiązków. Ich hity to:

  • „Szkolenie z automatu” – czyli kopiuj-wklej dla wszystkich, niezależnie czy to spawacz, czy księgowa.
  • Brak praktyki – teoria, teoria, teoria… a potem „proszę podpisać, że umiesz”.
  • Online, ale na zasadzie: kliknij 8 razy „dalej” i zdane.
  • Brak papierów – a potem „no przecież chyba byłeś na szkoleniu… byłeś, nie?”
  • Materiały z czasów, gdy Nokia 3310 była hitem – serio, mamy 2025 rok!

BHP nie może być taśmowym szkoleniem jak reklama kremu przeciwzmarszczkowego.

Co powinno zawierać szkolenie BHP z prawdziwego zdarzenia?

Lista jest konkretna:

  • Prawo pracy – kto, co i za co odpowiada.
  • Zagrożenia – czyli co może Cię ugryźć (albo wybuchnąć, albo się przewrócić).
  • Awaryjne sytuacje – od pożaru po kontakt z chemikaliami.
  • Ewakuacja – którędy, jak szybko, z kim i co zabrać (spoiler: nie telefon, tylko siebie).
  • Pierwsza pomoc – bo zanim przyjedzie ambulans, to może minąć życie.
  • Znaki i symbole – bo ten czerwony z ogniem to nie reklama Red Bulla.

Po takim szkoleniu nawet babcia Marysia z księgowości powinna wiedzieć, co robić, gdy zawyje alarm.

Co mówi prawo? (I nie, nie chodzi o „Prawo Agaty”)

Krótko i na temat: bez szkolenia BHP pracownik nie ma prawa podjąć pracy. Artykuł 237³ § 1 Kodeksu pracy mówi to czarno na białym.

  • Szkolenie trzeba zorganizować,
  • Zapłacić za nie (pracownik nie płaci ani grosza!),
  • I mieć na nie papier (lista, protokół, zaświadczenie).

Nie masz szkolenia = grzywna, kara, a czasem i sąd. I to nie ten telewizyjny.

Skąd wiadomo, że szkolenie było naprawdę dobre?

Zrób test sam ze sobą:

  • Wiesz, co robić, gdy kolega zemdleje?

  • Wskażesz najbliższe wyjście ewakuacyjne bez gubienia się w panice?

  • Znasz zagrożenia na swoim stanowisku? (Tak, nawet jeśli to praca zdalna – tu też jest BHP!)

  • Wiesz, komu zgłosić, że coś „śmierdzi niebezpieczeństwem”?

Jeśli odpowiadasz „yyy…” – to znaczy, że szkolenie trzeba poprawić.

Kto odpowiada za to całe zamieszanie?

Pracodawca. Zawsze. Nawet jeśli zleci to firmie zewnętrznej, to on ponosi konsekwencje, jeśli coś pójdzie nie tak.

Nie można powiedzieć: „To nie moja broszka, ktoś inny to robił”. To jakby kapitan statku tłumaczył się, że to nie on prowadził, tylko stażysta.

Szkolenie online – czy to w ogóle działa?

Działa, ale nie jako pretekst do puszczenia filmu i zrobienia zakupów w międzyczasie.

Można robić szkolenia BHP online – szczególnie te okresowe dla pracowników biurowych – ale:

  • musi być specjalista z uprawnieniami,

  • potrzebna interakcja (quiz, test, zadania),

  • wszystko musi być udokumentowane – protokół, certyfikat.

Online nie znaczy byle jak. Netflix to nie szkolenie.

No dobra, a co właściwie daje porządne szkolenie?

Ulga? Spokój? Pewność? Wszystko razem.

  • Bezpieczeństwo – mniej wypadków, mniej stresu.
  • Ochrona przed karami – bo inspekcja pracy nie śpi.
  • Zaufanie pracowników – bo czują, że firma o nich dba.
  • Większe zaangażowanie – bo ludzie, którzy czują się bezpiecznie, pracują lepiej.
  • Spokój sumienia – bo wiesz, że zrobiłeś, co trzeba.

To nie koszt – to inwestycja. Taka, która się zawsze zwraca.

Jak znaleźć porządną firmę od szkoleń?

Sprawdź kilka rzeczy:

  • Czy robią ćwiczenia praktyczne?
  • Czy program pasuje do Twojej branży?
  • Czy prowadzący wie, co mówi, czy tylko czyta z kartki?
  • Czy uczestnicy mogą zadawać pytania?
  • Czy wystawiają certyfikat/zaświadczenie?

Nie patrz tylko na cenę – bo za „tanio” możesz potem słono zapłacić.

Słowo na koniec – z serca, nie z ustawy

BHP to nie nuda. To nie biurokratyczny wymóg. To codzienne życie ludzi w Twojej firmie. Ich zdrowie. Ich bezpieczeństwo. Ich powrót do domu po pracy.

Zadbaj o to porządnie – nie „na odpiernicz”. To się naprawdę opłaca.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.